To są wręcz dane szokujące, jeśli chodzi z mojego punktu widzenia - bo my dotąd byliśmy przyzwyczajeni do tego, że mieliśmy 4 tysiące złotych pensję średnią w Polsce.
4,5. Teraz mieliśmy 5,5 tysiąca złotych - mówię tutaj o kwotach brutto. Przyzwyczajaliśmy się do tego, że pensje w Polsce rosną, a nie maleją.
Trzeba powiedzieć, że sytuacja, z którą mamy dzisiaj do czynienia, nijak nie ma się do warunków, które mieliśmy jeszcze na przełomie roku, czy nawet jeszcze półtora miesiąca temu.
Gdy patrzymy na dane - odczyty jeszcze z gospodarki za luty - to dzisiaj one wyglądają jak trochę prehistoryczne.
Obecna sytuacja jest jednym z największych szoków gospodarczych, jaki był od czasu II wojny światowej. Nie tylko w Polsce.
Bo zapowiadana jest największa recesja jest od II wojny światowej w Niemczech, we Francji, Wielkiej Brytanii, w Stanach Zjednoczonych - u właściwie wszystkich naszych głównych partnerów handlowych.
Polska nie jest w stanie przejść tego suchą nogą. A fakt, że obniżane są dzisiaj wynagrodzenia w firmach to głównie po to, żeby ograniczać koszty kadrowe.
I nie musieć przeprowadzać tak dużych zwolnień. Bo w tych samych badaniach, które pan cytuje, widać również, że 14% firm planuje zwolnienia w najbliższym czasie.
I to jest dużo niższy odsetek niż firmy, które deklarują obniżanie wynagrodzeń.
Więc widać, że ta strategia, żeby obniżyć koszty kadrowe, ale utrzymać pracowników w zatrudnieniu jest silniejsza, niż ta, która zakłada redukcję etatów.
I to jest dobra informacja z perspektywy pracowników, bo w momencie kiedy gospodarka będzie odmrażana, kiedy wejdziemy w ten etap restartu gospodarki.
Kluczowe jest to, aby jak najwięcej osób pozostało w zatrudnieniu. Czyli mamy człowieka na rynku pracy. To on dzisiaj się rozważa.
Czy jednak to nie będzie aż tak źle i ja gdzieś tą pracę znajdę? Czy jednak przyjąć te warunki, które proponuje mi w tej chwili mój pracodawca i mówi: przykro mi, ale muszę ci obniżyć pensję.
Pan rekomendacja jest taka, żeby - rozumiem - godzić się na to przyjmowanie tej niższej pensji, bo za chwilę może się okazać, że tej pracy po prostu nie będzie na rynku.
Zdecydowanie dzisiaj pracownicy w mniejszym stopniu mogą przebierać w ofertach pracy. Przygotowaliśmy też taką analizę na podstawie nowych ogłoszeń o pracę.
Publikowanych w jednym z największych serwisów ogłoszeniowych na rynku. I widać, że popyt na pracę wyraźnie spada.
Mniej więcej o jedną trzecią względem tego jak to wyglądało jeszcze w analogicznym okresie w ubiegłym roku.
I mówię tutaj o okresie marzec do połowy kwietnia. Widać, ze tych ofert pracy nowo zamieszczanych jest wyraźnie mniej.
Stąd też to jest racjonalna decyzja po stronie pracodawców, że ten popyt na zatrudnienie jest mniejszy. Więc jeżeli dzisiaj mamy zatrudnienie.
Mamy miejsca pracy, w których się znajdujemy, to powinniśmy próbować za wszelką cenę utrzymać też te obecne warunki i stanowiska.
Nawet, jeżeli to się będzie odbywało kosztem naszych wynagrodzeń, bo przyszłość jest mocno niepewna.
To co widzimy, jeżeli chodzi o też perspektywy czy scenariusze na kolejne miesiące, czy kwartały - raczej sygnalizuje nam, że ten kryzys gospodarczy, z którym mamy do czynienia, raczej nie minie w perspektywie kilku tygodni.
On może się przeciągnąć na miesiące, a nawet pojawiają się też prognozy, które mówią, że będziemy z tego wychodzić wyraźnie dłużej.
Głównie ze względu na to, że epidemia koronawirusa może z nami pozostać nawet do końca roku.
A to by oznaczało również mocną recesję w Polsce na poziomie nawet 5% spadku PKB rok do roku.