Zabrzmiało dosyć poważnie, ale chodzi tak naprawdę o malutką, zaledwie 3-dniwą, o ile dobrze liczę,
dziewczynkę, czyli po prostu córkę księcia Harry'ego i Meghan Markle. No i na początek właśnie chciałabym, żeby pani troszeczkę
opowiedziała o tej symbolice imion, bo media od kilku dni rozpisują się, że na pewno tutaj ta wielka symbolika jest.
Tak, najważniejsze jest pierwsze imię. "Lilibet" to jest rodzaj zdrobnienia od
"Elizabeth", ale to coś więcej. Otóż kiedy Elżbieta II, obecna
królowa, była malutką dziewczynką i nie potrafiła swojego imienia Elizabeth
poprawnie wypowiedzieć, to, jak to dzieciom się często zdarza, wymyśliła sobie swój
wyraz "Lilibet". I ona mówiła na siebie "Lilibet" i tak zaczęto na nią mówić.
Jej dziadek, który ją ubóstwiał, król Jerzy V, a także rodzice mówili na
nią Lilibet. Tak również mówiła siostra, tak mówił niedawno zmarły mąż. A zatem "Lilibet" to
jest taki rodzaj zdrobnienia od 'Elizabeth", ale to jest taki jedyny w swoim rodzaju.
To jest coś, co
właśnie jest takie bardzo związane z królową Elżbietą, bo
to taki, można powiedzieć, rodzinny pseudonim.
Od razu dopytam, pozwolę
sobie wejść w słowo, od razu dopytam, czy myśli pani, że to jest takie szczególne zaznaczenie więzi księcia Harry'ego z babcią,
którą można było wyczuć już wcześniej - kiedyś w internecie był taki żart, który Harry sobie zrobił.
Nagrał wideo. No bo jakby drugim imieniem na przykład księżniczki Charlotte,
czyli córki księcia Williama, również jest nawiązanie do królowej Elżbiety, ale to jest po prostu imię
Elżbieta. A tutaj jest zdrobnienie. Czyli jest jakby taka większa czułość. Myśli pani, że o to chodziło, żeby to podkreślić?
Ja myślę, że to jest jednak taki gest w stronę
babki, no bo Elizabeth to jest imię dość popularne.
Kobiet o tym imieniu jest wiele. A Lilibet jest jedna jedyna na
całym świecie. Więc z całą pewnością to powinno sprawić
królowej przyjemność, że właśnie tego imienia użyli jako pierwszego imienia.
No to że Diana to nie niespodzianką, bo tak przecież nazywała
się zmarła tragicznie matka Harry'ego. Oczywiście te
gesty w stosunku do królowej są trochę niespójne jednak z zachowaniem
rodziców tego niemowlaka, bo zachowanie zdecydowanie
nie pokazuje tej czułości czy tej
sympatii w tej chwili, którą oni tutaj przedstawiają czy chcą udowodnić imieniem.
Bo jednak zrobili
coś, co z pewnością bardzo babcię królową zasmuciło,
żeby nie powiedzieć skrzywdziło.
A może to jest właśnie, pani doktor, próba takiej rekompensaty
za te wszystkie jednak smutne, burzliwe doniesienia z ostatnich miesięcy, z tych wszystkich wywiadów.
Można byłoby tak pomyśleć i byłoby tak dobrze, gdyby taka była prawda. Gdyby
rzeczywiście Sussexowie przemyśleli coś i chcieli wrócić trochę
w cudzysłowie na łono rodziny królewskiej. Aczkolwiek ja nie przypuszczam, żeby
tak właśnie było, dlatego że mówiąc tak wprost, oni mają
dość wygodną w tej chwili sytuację. Dlatego że właściwie nic nie muszą.
W każdej chwili właściwie mogą wrócić do tego, z czego zrezygnowali. W tej chwili korzystają
z życia, mają święty spokój. Media
ich tak nie molestują pewnie, jak by to się działo, gdyby mieszkali na
Wyspach Brytyjskich. Nie muszą wypełniać tych wszystkich obowiązków królewskich.
To, co ich irytuje, a co prawdopodobnie przede wszystkim irytuje Megan,
która niewątpliwie nie rozumie kim jest żona
takiego księcia jak Harry, kogoś kto jest tak blisko tronu. Stąd też to
wszystko, myślę, co się zadziało jednak jest w
dużej mierze z jej powodu. W związku z tym to jest wygodna pozycja.
Ich córeczka jest ósma w kolejce do tronu. Teoretycznie oczywiście,
ale to jest bardzo blisko tronu. A zatem
ze względów takich prestiżowych, bo ten numer w kolejce do tronu jest takim bardziej
elementem pewnego prestiżu niż faktycznie jakimś
takim dowodem na to, jaką kto ma szansę zostać kiedyś królem czy królową.
Więc jest jednak w kolejce do tronu. Nikt jej tego nie pozbawił,
pomimo że królowa słusznie odcięła parę od królewskich,
czytaj, brytyjskich podatników pochodzących
pieniędzy. Oni
się żalili w wywiadzie z Oprą Wimfrey, że nie
przysługuje im dla dziecka ochrona.
Ale to tak trzeba też zrozumieć...
Takie są skutki ich decyzji, prawda.
Albo wszystko, albo nic.