Miał być truposz trzymający żyletkę. Wyszedł "w połowie przecięty obcy". Właścicielka salonu tatuażu pozwoliła na sobie ćwiczyć fach swojemu byłemu chłopakowi. Efekt? Musiała udać się zaprzyjaźnionego tatuażysty, by zrobił porządek ze źle wytatuowaną łydką.